Tuesday, March 29, 2022

Matka rosyjskiego żołnierza: „To rozlew krwi”

DW Matka rosyjskiego żołnierza: „To rozlew krwi” Oxana Ivanova - 11 godz. temu 26-letni rosyjski żołnierz kontraktowy Jewgienij zginął w pierwszych dniach wojny w ataku na ukraińskie lotnisko Hostomel pod Kijowem. Niemniej jednak jego matka usprawiedliwia działania Rosji. 24 lutego rozpoczęła się agresja Rosji na Ukrainę. Jednak Władimir Putin określa to jako „specjalną operację wojskową w Donbasie”. W tej wojnie giną także rosyjscy żołnierze. Często oni i członkowie ich rodzin najwyraźniej nie wiedzieli do końca, dokąd zostaną wysłani. Odkąd wojna zaczęła się nieco ponad miesiąc temu, rosyjskie Ministerstwo Obrony tylko dwukrotnie informowało o ofiarach. Według tego, według stanu na dzień 25 marca na Ukrainie zginęło 1351 żołnierzy rosyjskich. W rzeczywistości jednak może to być od 7000 do 15 000, pisze Washington Post, powołując się na wysokiego rangą przedstawiciela NATO. Rosyjska gazeta „Komsomolskaja Prawda” doniosła o 9 861 zgonów 20 marca, powołując się na Ministerstwo Obrony, ale następnego dnia usunęła artykuł, ponieważ był to atak hakerski. Rosyjski żołnierz kontraktowy Jewgienij w randze sierżanta majora zginął pod Kijowem w pierwszych dniach wojny. 26-latek nigdy nie brał udziału w operacjach bojowych. Jego matka Natalia (imię zmienione) straciła syna - ale i tak usprawiedliwia rosyjską inwazję na Ukrainę. Jednak Natalja uważa, że ​​to prawdziwa wojna, a nie „operacja specjalna”. DW postanowiła opublikować z nią wywiad jako świadectwo matki, która straciła syna w prowadzonej przez Rosjan wojnie z Ukrainą. Bohater wywiadu wypowiada się o przyczynach wojny, które są sprzeczne z obecnym stanem rzeczy. Ale DW postanowił zostawić je w tekście. Oświadczenia te wyraźnie świadczą o wieloletniej pracy rosyjskiej propagandy państwowej. DW: Natalia, jak się czujesz? Natalja: To bardzo trudne, bardzo boli. Ale to nie moja wina, nikt nie odda mi syna. Jak Jewgienij został żołnierzem kontraktowym? Zaraz po egzaminach z 2014 roku poszedł do wojska. Trafił do jednostki specjalnej wywiadu wojskowego GRU. W tym czasie zaproponowano mu kontrakt. Jakoś go odradziłem, w końcu oznaczało to pójście w kłopotliwe miejsca. Następnie zgłosił się na policję i pracował w służbie bezpieczeństwa. Ale nie lubił tej pracy, więc mimo wszystko spróbował tego kontraktu. Został przyjęty natychmiast i mieliśmy tylko jeden wieczór na pożegnanie. Jewgienij służył w Gwardii Narodowej. Bardzo mu się to spodobało i został liderem grupy. Rozbijał demonstracje w Moskwie. W 2017 roku miał syna. Zna swoją żonę z czasów służby. Przeprowadziła się do niego w Moskwie, gdzie się pobrali. Jak zaczęła się historia Ukrainy? Był koniec stycznia, około 25 i 26 stycznia. Zadzwonił mój syn i powiedział, że są wysłani do Smoleńska (miasto w zachodniej Rosji, jakieś 80 km od granicy z Białorusią - przyp. red.) na manewry z Białorusią. Powiedziałem do niego: „Kłamiesz mnie? Jakie manewry?” Poszukałem w internecie i rzeczywiście były manewry z Białorusią, ale już się skończyły. Szukałem dalej i chciałem się dowiedzieć, gdzie jesteśmy w stanie wojny. Nawet nie myślałem o Ukrainie. Dopiero następnego dnia przypomniałem sobie, że na Ukrainie były zamieszki. Więc miałeś świadomość, że twój syn nie zostanie przydzielony do manewrów? TAk. Powiedziałem Jewgienijowi, że nie jestem głupi i chyba nie jedzie do Smoleńska. Poszukałem dalej i zdałem sobie sprawę, że jedzie na Ukrainę. Oczywiście chciałem go odwieść. Powiedziałem, że może nie wróci. Odpowiedział: „Co kręcisz?” Był zupełnie nieświadomy, dokąd został wysłany. Albo mieli wyprane mózgi na tyle, by myśleć, że idą na manewry, albo wiedział i nie mógł sobie wyobrazić, że będzie tam taka krwawa łaźnia. Chyba nikt tak nie pomyślał, nawet sam Putin. Czy utrzymywałeś później kontakt? Wyjechał 13 lutego. Żartobliwie zapytałem go, jak mu się podoba Smoleńsk i co jest do jedzenia. Zaśmiał się i powiedział, że wszystko jest w porządku. Ostatni raz skontaktował się z nim rankiem 24 lutego, kiedy wszystko się zaczęło. Powiedział przez WhatsApp przyjaciela: „Mamo, wojna się zaczęła”. Powiedziałem: „Synu, oglądam to w telewizji”. Powiedział: „Wyobraźcie sobie, że na granicy zginęła cała kompania naszych chłopców”.